W lutym mieliśmy okazję brać udział w seminarium agility z Lucie Kotásková w Borowinie. Początkowy plan był taki, że będę dwa dni z Foxem. Ostatecznie oddałam jeden dzień treningowy Łukaszowi i w niedzielę biegaliśmy razem: ja z Foxem, Łukasz z Muffinkiem. Na seminarium zapisałam się w kilka minut po otwarciu zapisów. Nigdy wcześniej nie trenowałam z Lucie, a słyszałam wiele pozytywnych opinii o niej, seminarium tuż pod nosem, a ja mam plan potrenować z różnymi zawodnikami. Zawsze to kolejna para oczu, która wyłapie błędy, da nowe pomysły i wskazówki.
Niektórzy kwestionują sensowność jeżdżenia na seminaria z psem, który jeszcze niewiele umie (choćby nie ma zrobionych stref). Ja się z tym nie zgadzam, moim zdaniem wszelkie ewentualne błędy warto naprawiać jak najwcześniej. Doceniam też to, że pies oswaja się z nowym miejscem, nowymi przeszkodami, nieznanymi ludźmi. Nie ukrywam, że może sam pies tych seminariów aż tak nie potrzebuje, ale człowiek z którym biega to i owszem.
Przechodząc już do samego seminarium, od samego początku zaskoczyło mnie to, że Lucie mówi po polsku. Także jeśli ktoś się bał do niej jechać z uwagi na ewentualne problemy komunikacyjne, to już może ten strach odrzucić. 😉 Fox biegał jumpingowy tor (w wersji bez slalomu, którego też nie mamy). Sam tor przyjemny i intuicyjny, nawet ja ogarnęłam kolejność przeszkód (a nie jest to w moim wypadku takie oczywiste). Kilka tricky miejsc, na których można było nauczyć się nowych rzeczy. Jestem bardzo dumna z rudzielca, był pięknie skupiony, dawał z siebie 100% i wybaczał wiele błędów. Z siebie jestem już mniej dumna (oglądanie filmików boli :P), w kilku miejscach byłam koszmarnie za późno, jest miejsce na filmiku w którym widać moją panikę po tym jak zaspałam przy hopce “ojezusie to trzeba przecież biec!!!”, ale za to przebiegliśmy cały torek. Oczywiście we fragmentach, ale ostatecznie każdy z fragmentów rozpracowany bez sztucznych ułatwień. To pierwsze takie nasze seminarium bez zawieszenia się na jakimś elemencie, więc obudziła się nadzieja, że może i ja jako handler jakiś powolny progres robię.
Poniżej filmik z seminarium. Ktoś kiedyś 😉 powiedział mi, żeby nie wrzucać filmików w trakcie nauki, bo z czasem (jak już będzie psio-ludzki duet na wyższym poziomie) będziemy się ich wstydzić. Może to kwestia perspektywy, ale aktualnie wydaje mi się, że jeśli kiedyś faktycznie (jakimś cudem) uda nam się biegać na poziomie openów, to te filmiki będą raczej moją dumą z progresu. Ale może mi się optyka zmieni, kto wie. Póki co celebruję nasz każdy, nawet najmniejszy sukces.
No Comments